Jak pozbyć się obserwatora
Obóz Letni 2017
Chciałbym wam teraz wyjaśnić coś, co jest esencją naszej praktyki.
Jak pozbyć się obserwatora?
Kogoś, kto ciągle gada.
Kiedy siedzicie spokojnie, bez szczególnych myśli – nie myślicie o przyszłości, przeszłości, o osiągnięciu jakiegoś stanu podczas zazen, nie macie żadnej intencji – kiedy nie macie tego wszystkiego i po prostu jesteście spokojni jak lustro – myśli będą podnosić się ze świadomości i wtedy nie działajcie. Pozwólcie myśli się myśleć. Inaczej mówiąc, pozwólcie zabłądzeniu – zabłądzić. Jeśli wdajecie się w to, w jakiś sposób specjalnie chcecie zatrzymać myśli, to znaczy, że jeszcze macie kogoś – dyrygenta, ego. Co się dzieje, kiedy nagle myśli się zatrzymują, pozycja się prostuje i przychodzi coś innego niż myśl? Myśl widzi się w lustrze, widzi samą siebie i kończy się sama z siebie. Nie ma potrzeby żeby ktokolwiek się w to wdawał, ingerował. To jest jedyny sposób, by skończyć z tym kimś, kto nie istnieje, ale kogo tworzycie i kto ciągle chce kontrolować myśl.
Im bardziej jesteście w jasnej myśli ciała, tym bardziej myśli stają się solidne. Więc trzeba być jeszcze bardziej uważnym, bo na pewno jest tam jeszcze ktoś, kto pragnie jakiegoś solidnego stanu. Jeśli nie ma światła i jest drzewo, to cień będzie ledwo, ledwo dostrzegalny, a jeśli słońce bardzo mocno świeci, to cień jest bardzo dobrze zaznaczony i prawie tak wyraźny, jak pień drzewa. To jest normalne, że kiedy już siedzicie i jesteście żywi, uważni, to myśl też taka jest.
Myśli pojawiają się, błąkają się, potem widzą się, wychodzą z zabłąkania, a potem przychodzą inne myśli. Jeśli mam analizować dalej, mógłbym powiedzieć, że myśli oświecają buddę, i budda oświeca myśli. To jest tak, jak kiedy postawimy lustro i wszystkie zjawiska się w nim odbiją. W lustrze są wszystkie zjawiska. I te wszystkie zjawiska w lustrze oświecają wszystkie zjawiska, które się w nim odbiją. Oczywiście, żaden kształt nie wchodzi do środka lustra, więc jest to iluzja.
Samo lustro też jest iluzją, bo to również jest zjawisko, czyli oba są iluzją. Więc szósty patriarcha odpowiedział piątemu, nie ma lustra, gdzie więc kurz (czyli gdzie zjawiska) mógłby się osadzać?
Tutaj lustro symbolizuje pewnego rodzaju wieczną duszę, którą moglibyśmy mieć, ale tak naprawdę nie ma duszy. To jest tylko myśl, która odbija się i poznaje samą siebie. Nie potrzeba kogoś kto by znał myśl. Tylko myśl zna myśl. Tylko umysł zna umysł, czyli jeśli to tak jest, jeśli nie ma nikogo, nie ma duszy, gdzie mogłyby się zgromadzić wszystkie problemy, grzechy?
Największym grzechem jest wymyślenie kogoś, kto chciałby być królem swojego życia. Dlaczego jest to największym grzechem? Bo nie tylko on nie istnieje, ale go stworzyliśmy, a jako już istniejący, tworzy on dobro i zło. Kiedy lubi coś albo preferuje, to on to kocha, a kiedy czegoś nie lubi coś mu się nie podoba, to wtedy nienawidzi. I wówczas pojawiają się wszelkiego rodzaju cierpienia. Skoro ten ktoś nie istnieje to gdzie są te cierpienia?
To jest tak, jakby się chciało uchwycić odbicie w lustrze albo złapać księżyc w wodzie, a to jest niemożliwe. To odbicie przypomina faktycznie księżyc w wodzie jako przedmiot, więc w pewien sposób istnieje, ale w inny sposób nie istnieje. Kiedy siedzicie, możecie zaobserwować, jak rodzi się myśl, jak ta myśl błądzi, jak się odbija, jak widzi siebie zabłąkaną i później jak wraca do siebie, do swojego źródła. Wszystko jest wyjaśnione na tej tablicy zawieszonej w dojo. Kiedy spokojnie siedzicie, przede wszystkim nie zadawajcie sobie pytania, kto to wszystko widzi, bo na pewno jest to pewnego rodzaju zjawa, którą stworzyliście. Kiedy ta zjawa, znika wtedy zostają tylko myśli, które widzą same siebie.
W czym odbija się myśl, jeśli nie ma lustra? Myśl odbija się wtedy sama w sobie. Pewnego dnia królowa zapytała mnicha w Chinach: jaka jest tajemnica myśli? A ten stary mnich postawił na podłodze lusterko. I w tym momencie połowa pokoju odbiła się w lustrze. A później wokół tego lusterka poustawiał inne lusterka. I te wszystkie lusterka zaczęły się odbijać jedne od drugich. To jest właśnie taki łańcuch, następstwo myśli.
Wszystko jest odbiciem. Oczami odbijamy formy i kolory. Uszami odbijamy dźwięki. Świadomością nosa odbijamy zapachy. A przez dotyk odbijamy wszystkie zjawiska namacalne, ale też wiatr, ciepło i zimno. Językiem odbijamy wszystkie smaki. Wszystko jest tylko ciągłym odbijaniem pięciu zmysłów. I nawet jeśli nie ma lustra i stanę nad kałużą, to widzę tam swoje odbicie. Ponieważ ona się odbija we mnie, a ja odbijam się w niej.
Nie jesteśmy w stanie świadomie odbijać w sobie zjawisk dlatego, że jesteśmy dość grubiańscy. W przeciwnym razie odbijamy każdą rzecz i każda rzecz odbija się w nas. Wydaje nam się, że potrzebujemy duszy, żeby tworzyć odbicie. Czy księżyc ma duszę? A mimo to odbija się ona we wszystkich wodach, wszystkich kroplach, we wszystkim… A teraz weźmy przykład sportowca albo muzyka. Jeśli jest to pianista [i gra], to po jakimś czasie już nie ma pianisty, tylko samo pianino, które gra. I im mniej on będzie w swojej grze obecny, tym ta gra będzie bardziej wolna. A jeśli jest ja, wtedy to ja naturalnie tworzy przeszkodę. Kiedy wyobrażone ja znika, wtedy rzeczy dzieją się same z siebie. Zatem kiedy tylko siedzicie i kiedy tylko pojawia się jakieś ja, które chce kontrolować, pozwólcie mu odejść i pozwólcie myślom działać samym z siebie.
Gdy przychodzicie do dojo, to macie jeszcze ze sobą to ja, które odtworzyliście i siedzicie razem z nim. Ono was poprawnie posadzi, dobrze złoży rączki i będzie chciało tutaj być cały czas. Więc ono się skoncentruje na oddechu, żeby dobrze kontrolować pozycję, a jak się będzie tak silnie koncentrować, to się zmęczy. Straci siłę i zniknie, a tak naprawdę ono nie zniknie, ponieważ nigdy
nie istniało. A kiedy jego już nie ma, wtedy podnoszą się myśli i tutaj trzeba być ostrożnym, aby ono się nie odtworzyło znowu – po to, żeby przekręcać myśli. Bo wtedy myśli się myślą i wy jesteście zabłąkani, całkowicie zabłąkani, lecz po jakimś czasie myśli też się męczą.
Czym bowiem jest to ego? To jest tylko jedna myśl, więc myśli będą się pojawiać, będą błądzić, a potem nagle się zmęczą, zobaczą się i znikną. Dopóki nie ma nikogo, ani nie szukacie pustki, ani nie próbujecie odpędzić myśli. Dopóki nie ma nikogo, nie poszukujecie obudzenia, stania się buddą czy jakiegokolwiek oświecenia. Więc kiedy myśli są zbłąkane i kiedy w zmęczeniu widzą, że zabłądziły, to jest obudzenie.
To jest proste, ale trudne do zrozumienia dla kogoś, kto jeszcze trzyma w głębi siebie jakiegoś „kogoś”. Tylko myśl, która może zabłądzić, może też się obudzić, więc nie należny odrzucać faktu, że zbłądziliśmy. Przeciwnie, zabłąkanie jest źródłem naszej prawdziwej praktyki. Stąd jest to wyrażenie, że kwiat lotosu rodzi się w błocie, w zbłądzeniu. Proszę nie wzmacniajcie tej osoby, która nie istnieje, a jest tylko odbiciem myśli. Możemy dobrze żyć bez niego. To myśl tworzy ego, ale myśli tworzą dziennie dziesięć tysięcy ego. Zawsze mamy jakieś ego, ale nie stałe, a błąd polega na tym, że utrzymujemy jakąś myśl przez cały dzień i ciągniemy jedną linię ego. Wychodzi na to, że mamy po prostu jedną myśl, czynimy ją tak mocną, jakby była czymś solidnym i tworzymy taką osobowość – to [jest ten] błąd. To, co składa się na osobowość, którą jestem, to są myśli, które następują po sobie, nie ma tam linii.
Zawsze daję przykład taśmy filmowej, na której są kolejno zdjęcia, a między zdjęciami jest pustka.
Jest zdjęcie-pustka- zdjęcie-pustka- zdjęcie-pustka, ale jeśli to idzie szybko, to wydaje się, że istnieje jakaś linia. Widzimy ciągle obrazy, ale to są tylko punkty poprzedzielane pustką. Tak samo jest z nami – też jesteśmy takimi punktami, pomiędzy którymi jest pustka, więc przestańcie przywiązywać się do was samych, jakbyście byli jakąś linią. Jeśli idziecie ulicą z jakimś ja, które
idzie wraz ze swoją historią, to to wszystko was totalnie oślepia i zamyka. Wtedy myśl nie jest w stanie dostrzec tych dziesięciu tysięcy zjawisk, które następują chwila po chwili: wrażeń, wiatru, temperatury…
Na zakończenie: to, co nazywamy umysłem, nie istnieje. To, co nazywamy oddychaniem – nie istnieje. To, co nazywamy oddychaniem, wdycha, to się zatrzymuje, to umiera, i coś wydycha, a kiedy dochodzi do końca znika; wtedy coś wdycha. Nie możecie jednocześnie wdychać i wydychać. Spróbujcie tak zrobić – nie uda wam się, jedno musi umrzeć żeby urodziło się drugie,
ale z przyzwyczajenia myślmy, że oddychanie jest czymś takim, jak wieczna linia. Tak samo jest z umysłem. Myślimy bardzo szybko, stale jesteśmy na to uważni, mamy wrażenie, że coś tam się kontynuuje, że jest jakiś umysł – i utożsamiamy się z tym umysłem. Podczas zazen, kiedy wszystko jest spokojne i spowolnione, widzimy jak myśli pojawiają się i znikają, jedna po drugiej, jak bańki na wodzie. Widzimy, że nie ma linii pomiędzy tymi myślami.
Nie istnieje coś takiego jak chodzenie. Trzeba zrobić jeden krok, jeśli nie mam ochoty ruszyć drugiej nogi, gdzie jest wtedy chodzenie? Jest tylko jedna noga [i jedna stopa] i ta stopa musi zniknąć, żeby druga posunęła się do przodu. To proste, tylko spowolnijcie swój umysł. To jest jak przy grze na pianinie. Kiedy gramy to każdy palec uderza osobno, a dopiero te punkty, te oddzielne nuty tworzą harmonijna muzykę. Nie jest tak, że naraz całymi rękoma naciskamy na klawiaturę – i tak samo jest z życiem. Nasze życie tworzą kolejne punkty, kolejne myśli, różnorodność tych myśli – każda ma swój charakter, swoją jakby duszę, ale tam, gdzie jest ta myśl, tam nie ma nikogo. W tych myślach nie ma nikogo.
I bardzo dobrze możemy bez tego kogoś żyć.