Satori istniało przedtem. Czy przychodzi ono z zewnątrz czy z wewnątrz? Pewien mnich obudził się patrząc na kwiaty czereśni, inny słuchając dźwięku kamienia uderzającego o bambus. Nawet Dogen przebudził się słysząc kyosaku uderzające obok niego. Czy satori przychodzi z wewnątrz czy z zewnątrz?
Pewien mistrz powiedział: nie ma ani zewnątrz, ani wewnątrz. Jest także powiedziane: wszystkie istoty posiadają Naturę Buddy. Niemniej spośród zwierząt i drzew, tylko człowiek może ją zrealizować. W czym tkwi między nimi różnica? Co posiada człowiek, który może zrealizować satori, czego nie miałby pies? Czy to pochodzi ze świadomości, która jest u człowieka bardziej rozwinięta niż u zwierzęcia? Jednakże w praktyce powinniśmy zapomnieć o tej świadomości, a więc to nie pochodzi od niej.
Pewnego dnia coś otworzyło się jak błysk. I wielka piękność przyszła na ten świat i spojrzała na niego. Świadomość niepodzielna. Spojrzała i zamknęła się z powrotem. Czym jest to co się otwiera? Czym jest to, co się zamyka? Gdy oko się otwiera, wtedy świadomość widzi siebie taką, jaką jest. Ponad wszystkimi rzeczami. W świetlistej piękności. Mówimy jednak w tym momencie: to nie wystarczy. To nie jest wielkie przebudzenie. Trzeba kontynuować zazen. Więc czym jest to wielkie przebudzenie? Czy może istnieć coś większego niż to? Dlaczego wszyscy mnisi, którzy otworzyli świadomość, musieli szukać mistrza, by kontynuować zazen? Kim są ci patriarchowie, którzy nie zadowalają się otworzeniem świadomości? Kim są ci nadludzie, którzy mówią, że to nie jest wystarczające?
Na tym brzegu otworzyłem oko i zobaczyłem drugi brzeg. Stałem się drugim brzegiem. Czego innego można szukać i co innego można znaleźć? Dlaczego wszyscy patriarchowie nie przypisali znaczenia tej sprawie?
Co jeszcze zrobił Budda Sakjamuni patrząc na poranną gwiazdę? Co więcej widział? Co więcej zrozumiał? Nie wystarczy otworzyć świadomości, nie wystarczy przejść przez materię. Nie wystarczy otworzyć tego, co wewnątrz. Nie wystarczy otworzyć tego, co na zewnątrz. Czym jest Wielkie Satori? I tutaj wszystkie satori załamują się.
Jakiś mistrz powiedział: daiko-ho. Grzmienie bębna prawa. Nie: „bęben prawa”, nie: „Dharma”, ale: „brzmienie bębna prawa”. Ryk lwa. Inaczej mówiąc – przebudzić się, widzieć rzeczywistość, wstrząsnąć nogami i rękami, przekazać Dharmę, odsłonić sens wszystkiego. Esencja. Więc powinniśmy zrealizować esencję. Nie wystarczy zrealizować satori, powinniśmy zrealizować samą esencję satori.
Szósty patriarcha Hui-neng, aby przekazać nauki mnichom, wysłał ich do swojego przyjaciela, który był mistrzem Dharmy. Mistrz ten był przebudzony i któregoś dnia powrócił porozmawiać z szóstym patriarchą i zapytał go, jaka jest esencja przebudzenia Buddy? Satori nie wystarczy. I to była różnica między nim a szóstym patriarchą. Taka była również krytyka mistrza Dogena. Mówią, że w naszej epoce wielu mistrzów, którzy osiągnęli satori, przekazuje przebudzenie, ale nie rozumieją oni esencji satori. Można żałować, że w naszym kraju, jakikolwiek by on był, nie pojawił się mistrz wystarczająco oświecony.
Kiedyś, w dawnych czasach, nie wahaliśmy się obciąć sobie ręki, aby otrzymać esencję. Kiedyś, w dawnych czasach, mistrz miał przebudzonych uczniów i przekazywał wiedzę zgodnie ze stopniem zrozumienia każdego z nich. Tobie przekazuję skórę. Tobie przekazuję krew. Tobie kości. A tobie esencję.
Więc ci, którzy obudzili swoją świadomość, lecz nie dotarli jeszcze do esencji, nawet jeśli otrzymali przekaz, to wciąż nie otrzymali esencji. Nie trzeba robić z tego dużej historii. Istnieją też ci, którzy krzyczą, że nie należy szukać satori, że to są iluzje i nie ma powodu, by ubierać kesa. Oni posiedli jeszcze mniejszą mądrość niż ci pierwsi. Ani nie otrzymali satori, ani nie otrzymają nigdy esencji. Otrzymać proste przebudzenie to samo w sobie nie jest już proste. Osoba, która je otrzymuje, zasługuje na respekt. A tym bardziej ten, kto otrzymał esencję. Już od dawnych czasów toczy się wielka debata między heretykami a między przebudzonymi Buddami, między wierzącymi w wieczną duszę a nihilistami. Musicie dobrze zrozumieć te nauki, aby nie zrobić błędu, nie wdać się w debaty filozoficzne i konflikty między pozytywistami i negatywistami. Człowiek prawa powinien kierować ludzi ponad to.
Istota ludzka jest więźniem czasu i przestrzeni. Jeśli przenikniemy sens wszechświata, możemy usytuować się ponad czasem i przestrzenią. To nie przeszkadza żyć w czasie i przestrzeni. Ale możemy również ustawić się ponad, widzieć rzeczywistość wszechświata jednym spojrzeniem. Wszystko jest tu. I tylko tu. Każdy podczas zazen może to zrealizować.
Czwarta rano to najlepsza godzina, żeby robić zazen. Wstajemy automatycznie i naturalnie świadomi zaraz przed wejściem w drugi sen. W rzeczywistości drugie przejście w nieświadomość jest nieużyteczne. Powinno się raczej mówić o podświadomości. To jest tylko pamięć. Świadomość słabnie i zasypia, a wtedy wchodzimy w podświadomość. Właśnie to czasami dzieje się podczas zazen. Pojawiają się sny.
Jest wielu takich, którzy usiłowali zrozumieć podświadomość, ale to jest tylko rezerwuar świadomości. Jedynie świadoma uwaga jest zdolna przejść przez ten rezerwuar, przejść poza sen. Co to znaczy? To znaczy, że gdy uwaga się osłabia, staje się snem. Jeśli się oświeca, nie jest już więcej snem. Podczas zazen powinniśmy robić wysiłek utrzymywania tej uwagi, przez długie lata. Później ma to mniejsze znaczenie. Potem możemy śnić obudzeni. Sen nie jest różny od Buddy, tak jak chmury nie są oddzielone od jasnego światła nieba. Nawet najciemniejsze chmury. Wszystko to jest niebem. Kiedy przestajemy rozróżniać, kiedy już to wiemy, kiedy obudzona świadomość wie, wtedy już więcej nie przeszkadza marzeniom.
Trzeba to było odkryć i byle kto nie mógłby tego zrobić. To jest cud. Aż do dzisiaj w całej ludzkiej historii marzenie było przeszkodą dla realności. Chcieliśmy pozostać obudzeni przez cały czas. Odpędzaliśmy iluzje jak coś demonicznego. Odmawialiśmy spania, odrzucaliśmy. Niektórzy palili sobie powieki albo je podtrzymywali, by pozostały otwarte, za pomocą zapałek. W tej epoce to były kawałki bambusa. Wieszali się na haku, żeby nie spać. Spędzano noc stojąc na jednej nodze, żeby nie marzyć, nie śnić. Mnisi chrześcijańscy biczowali się z powodu iluzji i marzeń. Ta kolektywna świadomość trwała długo. Wystarczy, że jedna osoba ogłosiła, że istnieje czysty duch oraz że istnieje duch demoniczny i że trzeba zniszczyć wszystko, co jest iluzją oraz demonem, żeby cała ludzkość w to uwierzyła. Nie oczekiwano, by ktoś zrobił wysiłek, żeby to sprawdzić.
Ale prawda nie tkwi na zewnątrz tego, co jest. Jest przed nami. Nawet jeśli niebo jest zachmurzone, pozostaje jasne. Wystarczy wsiąść do samolotu. Na górze niebo jest zawsze jasne. Chciałbym żyć na górze. Nigdy nie ma chmur, nie ma deszczu, nie ma śniegu. Dobrze jest żyć na wysokości dziesięciu tysięcy metrów. Nie potrzeba podlewać ogródka, bo go nie ma. Kiedy patrzymy na tą wielką przestrzeń ponad chmurami, ona nie ma końca, chmury to bardzo mało, to nic. Jak pojawiają się te chmury? Istnieją cztery elementy w ruchu, które tworzą gazy, ale niebo pozostaje czyste. A więc marzenia nie mogą przeszkadzać szerokiemu niebu.
Możecie marzyć, ale obudzeni, macie na to pozwolenie. Zostało to napisane w Kodeksie Doskonałego Mnicha. Możecie go kupić w kiosku. Podręcznik Doskonałego Obudzonego Marzyciela. Nikogo to nie bawi, a jednak taka jest prawda. Kiedy umieramy, śmierć jest snem, ale trzeba umrzeć obudzonym. Jeśli umrzecie takimi, jakimi jesteście podczas zazen, jeśli umrzecie, ale będziecie wiedzieć, nie umrzecie. Uwaga pozostaje. Nie myśl, nie przyzwyczajenia.
Dla tej uwagi, dla tej naturalnej jasności nie ma nawet przejścia pomiędzy życiem i śmiercią. Ono istnieje tylko dla myśli, dla obłoków. Chmura wie, że stanie się znów jasno. Chmura wie, że straci swoją formę. Tylko myśl się boi. Ale kiedy chmura traci swoją formę, jest szerokim niebem, zawsze była. Więc koniec życia nie jest początkiem innej rzeczy dla czystej natury, dla jasności. Nie ma przed, nie ma potem. To tylko myśl zadaje sobie pytanie, co jest później. Na pewno umrę. Dla myśli istnieje przed i po. Możecie to sprawdzić. To jest możliwe podczas zazen. Zobaczcie dobrze, jak możecie być niezależni od myśli. To nie jest jakaś idea, w którą cała ludzkość powinna wierzyć przez wieki. Możecie to sprawdzić tu i teraz.
Na przykład robimy świadomy wysiłek, żeby być uważni. To jest tylko wysiłek woli. Ale w pewnym momencie wola się osłabia, męczy, pojawiają się myśli. Jednakże coś wie, że to tylko myśli i to wraca do uwagi. To jest to. Nie udaje się wam tego jasno widzieć, ale jeśli będziecie obecni, możecie to nagle zobaczyć. Czyste obudzenie jest bardzo trudne. Dzieje się tak dlatego, że pomiędzy myślą, która marzy a wolą która jest uważna, nasza czysta natura nie może błyszczeć sama z siebie. Jeśli zdejmiemy uwagę, wtedy też nie błyszczy. Jeśli próbujemy pozbyć się myśli, wtedy też nie błyszczy. Myślimy i wszystko staje się ciemne. Nie ma wyjścia. Nie ma drzwi. Nie ma okna. Bardzo ciekawe. Właśnie o to uderzała się cała ludzkość. Nie ma wyjścia.
Obudzenie, nagłe rozdarcie może przyjść dopiero, kiedy już nie jesteśmy tym wszystkim. Rzadko w zazen, dopiero po zazen. Jeśli to się zdarzy, wydaje się niezwykłe. Nagle wszystko błyszczy. Wielka naturalna dobroć jest tu. To może się zdarzyć, niektórzy już tego doświadczyli w tej sandze, ale to ponownie się zamyka. Niektórzy potrzebują to zobaczyć. To jest jak nadzieja. Wiem, o co chodzi. Nie śmiejcie się z tych, którzy mieli to doświadczenie. Trzeba cieszyć się razem z nimi. Nie warto się śmiać. Jeśli śmiejemy się z innych, sami sobie przeszkadzamy w osiągnięciu tego. To nie jest gra. To poważne.
Raz w tym życiu możemy tego doświadczyć, nigdy dwa razy. To pomaga w praktyce. Nagle niebo otwiera się nad wami. Otwarcie. I potem znów się zamyka. A więc kontynuujemy, kontynuujemy zazen. Oczyszczamy przyzwyczajenia, przeszkody. Ale wiemy. Z powodu naszych przyzwyczajeń, to nagłe otwarcie nie może zostać. Ale to nie ma żadnego znaczenia. Potem to się otwiera krok po kroku. Świat wydaje się nam coraz bardziej jasny. Coraz bardziej obecny. Najmniejszy dźwięk staje się tym ciałem – duchem. Nie ma więcej czasu i przestrzeni. Budzimy się na wielkość naszego ducha. Więc jeśli to się zdarza, sangha powinna być wokół szczęśliwa i nie śmiać się.
Z drugiej strony mnich nie powinien marzyć na temat metafizyki. Nie powinien mówić o rzeczach, które się nie sprawdzają, powinien unikać wszystkich praktyk dotyczących magii, szukania energii, wszystkiego, co ponadzmysłowe i niezwykłe. Unikać wszystkich tematów typu reinkarnacja i tematu duchów. Oczywiście można iść do duchów, czyli tam, gdzie się boicie, żeby sprawdzić stabilność zazen. Sądzę, że jelenie w lesie Compiegne stanowią dobry test. Mój mistrz często wieczorem chodził robić zazen na cmentarzu Mont Parnasse. Przez długi czas taka była tradycja mnichów, by robić zazen pomiędzy umarłymi, przyzwyczajać się do śmierci i się nie bać.
Oczywiście wszystkie zjawiska są ciekawe. Jest wiele zjawisk, wiele energii, które się pojawiają i znikają. Więc próbujemy zrozumieć. Mówimy o tym, ale to nie jest najważniejsze, to nie jest istotne. Te energie, te pojawienia się są dziedziną świata pośredniego, pochodzą ze świata podświadomości, ze świata czterech elementów. Ale kiedy osiągamy obudzenie, wszystko jest spokojne, błyszczące. W tym momencie nie ma więcej zjawisk. Natomiast wszystko co podświadome, nie jest spokojne. To jest pamięć, która nie jest spokojna, chce żyć, nawet prowokuje sytuacje. Może nawet sprawić, że poruszają się przedmioty. To nie są duchy, to jest pamięć, to jest siła.
Kiedy umieramy, musimy rozegrać pewną partię, ponieważ staniemy z nią twarzą w twarz. Ta pamięć tworzy duże problemy. Trzeba ją przejść przez obudzenie, przez zazen. Zazen jest dobry. Nawet jeśli pojawi się najbardziej gwałtowny koszmar, pozycja zazen nie rusza się. To w ten sposób przechodzimy śmierć, duch się nie rusza, rozumie, że to jest sen, że to nie istnieje, obudzenie to rozpoznaje. To to jest wyzwolenie.
Praktykujcie tylko po to. Reszta nie służy na nic. Jest nieużyteczna. Duchowość, religia, moralność, filozofia, psychologia, to nie służy na nic. Nie to wyzwala. Wszystko to może być użyteczne od dziewiątej do dziewiętnastej w szkole, żeby zarobić pieniądze, ale to nie jest tym, co wyzwala. Nawet modlitwa staje się nieużyteczna. Uwaga czystego światła jest wyższa od wszystkich tych sposobów chowania się i ucieczki.